Przecież ten, który przyjdzie po tobie będzie tylko cieniem odbiciem
w zachmurzonej szybie, będzie jedynie śladem ust na moich suchych
wargach. Ten, który nadejdzie będzie chciał mnie wziąć jak bezpańską
sukę, kupi mi kaganiec i koszyk, rozłoży na dywanie gazety i
wysterylizuje z uczuć, żebym nie gryzła, nie drapała i nie chciała uciec
do ciebie.
Przecież ten, który przyjdzie nie będzie nic wiedział o miłości, o
tobie. Będzie mi puszczał zgrane płyty i mówił, że mam piękne oczy, że
pachnę seksem, że chce mnie rozbierać ze wszystkiego. Najlepiej z
ciebie, bo to jedyny strój, który zawsze mam na sobie. Tylko jak ktoś po
tobie ma go zauważyć?
Ja może nawet bym chciała, tego który przyjdzie jakoś ugościć. Dać mu
ciepłe pantofle i gorącą kawę, szykować się dla niego powoli i starannie
układając włosy i myśli. Nawet bym chciała przed nim tańczyć, go
zrozumieć, potakiwać głową, tak pojedziemy latem na wyspę, tylko ty i
ja, ty i ja. Ale on by nie wiedział, że w walizce nadal mam ciebie, że
cię trzymam ze sobą, w sobie jak spiralę.
Że to ty nie pozwalasz mi się dotykać mężczyznom. To przez ciebie nie
umiem dać się oswoić cudzym rękom, chłodnym i gorącym. To przez ciebie
nauczyłam się widzieć, a oduczyłam chcieć.