Gdy przeczytalam jego pierwsza wiadomosc od miesiecy osunelam sie na lawke w parku. I tak juz zostalo.. Co jakis czas cos czytam, badz slysze i dzieje sie dokladnie to samo. Czasem czuje rozczarowanie, czasem zlosc, innym znow bezsilnosc. I choc sama nie zostaje dluzna - meczy mnie ta emocjonalna przejazdzka. A przeciez wszystko sie układa, niemniej nie czuję się calkiem bezpiecznie. Mam wrazenie, ze gdy strace czujnosc zostane znow zraniona.
Nie chce juz tego czekania i zastanawiania się. Obiektywnie rzecz biorąc -
rozumiem dużo, akceptuje i wybaczam. Choc czasem mi
zwyczajnie przykro.
Tragedii nie ma.
Zależy mi - bardziej niż kiedykolwiek. I chcę być nie tylko szczęśliwa, ale
i spokojna.
* to spojrzenie mowiace, jak mozesz przyznawac sie, ze pijasz schlodzone czerwone? tyleze, ja mam w nosie konwenanse.