Tak wiele mialo sie zmienic, te oczekiwania, plany i obietnice. W koncu to ten czas, inni ludzie i inne miejsce, taka okazja moze sie juz nie powtorzyc. I co? Nocami przesiadywalam na werandzie, pilam duzo lokalnego wina i rozmawialam z gospodarzami o zyciu. A dnie byly zawsze jego. To by sie spodobalo, a tamto pewnie chcialby miec.
By nie myslec potrafilam calymi godzinami nurkowac. To byl czas, gdy zapominalam. Przeczytalam kilka ksiazek, kupilam kilka sukienek i bojowki rozowe. Tak, rozowe. Bojowki lepiej trzymaja sie siodla, powtarzal syn gospodarza. To posluchalam. Dostalam od niego pozniej siodlo przez ktore byl cyrk na lotnisku, a teraz lezy na drewnianej lawie w jadalni. Idealnie bedzie pasowac do twojej surowej kuchni uslyszalam od robotnika.
Gdzies tu pewnie panowie maja wiertarke.