A jak odejdzie. To niech przysiegnie, ze na zawsze. Ze juz nigdy.
Przenigdy. Nie natkne sie na Jego skarpetki i wode po goleniu. Tak latwiej zyc.
Obok. Tylko obok. Z butelka czerwonego wina zamiast ust cieplych.
Nie wyczekiwac. Ogladac sie za siebie. Poszukiwac znajomych oczu i zapachu.
Bez nadziei. Pobudek w srodku nocy.
I niech zostawi tylko wspomnienia.
Zagniezdzil sie we mnie czekaniem. Zbudowal gniazdo w moich czarnych
wlosach. Pamietam zapach rosy na Jego trawniku. I zielen trawy. Niebo
nad nami i cieple spojrzenia sasiadow. Jestes piekniejsza niz myslisz. Mowil. Potem zasnelam. Teraz boje sie snow. Tylko tam jest.