Nigdy mysl nie byla we mnie tak zywa jak wlasnie tej nocy. Gdybym miala
mozliwosc usiadlabym i napisalabym ksiazke. Zdawalo mi sie bowiem, ze
moglabym pisac bez zahamowan. Odwolywalabym sie tylko do realnosci, nie
zas do poszczegolnych scen, ktore bylyby tylko nieustajaca ilustracja.
Choc wiem, ze powiedzialabym to Jemu lepiej niz umialabym to napisac. Ale. Jutro.
Juz dawno nie bylam tak szczera. Nie patrzac Mu w oczy
wyrzucilam, ze nie bede wierzyc, bede wciaz pytac i sprawdzac,
analizowac i brac pod watpliwosc. A On bedzie zapewniac, uspokajac, az
pelen irytacji kiedys znienawidzi mnie za to.
"nie lubie juz tego miejsca ze stolikiem o numerze dwa"
Pogoda brzydka, wiec smutna. A we mnie niepokojace zmeczenie, zawroty
glowy i wrazliwosc. Mimo to nie najgorzej pracuje. Choc wracam
wyczerpana wiem, ze rezultat bedzie widoczny, czy ktos to zauwazy?
Wszystko jedno. Ja mam (choc w tym) poczucie spelnienia.
Nikt pewnie nie przemyslal bardziej od Niego i nie zrozumial powiedzenia Buffon'a o 'dlugiej cierpliwosci'.
Te ciagle moje milczace wskazowki i Jego milczace oczekiwanie. Chwilami
wydaje mi sie, ze tylko wtedy mysle o przyszlosci, kiedy uswiadamiam
sobie, ze wszystko co wazne jeszcze przede mna (pisalam juz to pewnie,
ale trzeba mi to powtarzac, samej sobie po raz wtory). I pewnie to
okropne. Tak zwlekac. Kiedy 'zaden dzien sie nie powtorzy'. Ale*.
*uwielbiam ten spojnik przeciwstawny
ajona 2007-12-05 00:31:27
upartosc
Ja uwielbiam konwersacje - mowic duzo - czuc wewnetrzna presje mysli i
obrazow. Ale On! Jego mowa jest tak niewyczerpana. Nie zatrzymuje mysli
ani na chwile. Wystrzal armatni nie zbilby Go z tropu, gdy zadaje
pytanie, na ktore musi znac odpowiedz. Zeby z Nim rozmawiac -
usilowac rozmawiac, trzeba ciagle uciekac od obstrzalu. Czeka wtedy
uprzejmie az skoncze zdanie (opowiesc, argumentacje, negacje, etc.) by
potem powrocic do swojego pytania, do konkretnego znaku zapytania, na
ktorym urwal, jakbym nic nie powiedziala. Mistrzostwo.