16 listopada 2007

Nigdy mysl nie byla we mnie tak zywa jak wlasnie tej nocy. Gdybym miala mozliwosc usiadlabym i napisalabym ksiazke. Zdawalo mi sie bowiem, ze moglabym pisac bez zahamowan. Odwolywalabym sie tylko do realnosci, nie zas do poszczegolnych scen, ktore bylyby tylko nieustajaca ilustracja.
Choc wiem, ze powiedzialabym to Jemu lepiej niz umialabym to napisac. Ale. Jutro.

Juz dawno nie bylam tak szczera. Nie patrzac Mu w oczy wyrzucilam, ze nie bede wierzyc, bede wciaz pytac i sprawdzac, analizowac i brac pod watpliwosc. A On bedzie zapewniac, uspokajac, az pelen irytacji kiedys znienawidzi mnie za to.

"nie lubie juz tego miejsca ze stolikiem o numerze dwa"

Pogoda brzydka, wiec smutna. A we mnie niepokojace zmeczenie, zawroty glowy i wrazliwosc. Mimo to nie najgorzej pracuje. Choc wracam wyczerpana wiem, ze rezultat bedzie widoczny, czy ktos to zauwazy? Wszystko jedno. Ja mam (choc w tym) poczucie spelnienia.

Nikt pewnie nie przemyslal bardziej od Niego i nie zrozumial powiedzenia Buffon'a o 'dlugiej cierpliwosci'. Te ciagle moje milczace wskazowki i Jego milczace oczekiwanie. Chwilami wydaje mi sie, ze tylko wtedy mysle o przyszlosci, kiedy uswiadamiam sobie, ze wszystko co wazne jeszcze przede mna (pisalam juz to pewnie, ale trzeba mi to powtarzac, samej sobie po raz wtory). I pewnie to okropne. Tak zwlekac. Kiedy 'zaden dzien sie nie powtorzy'. Ale*.

*uwielbiam ten spojnik przeciwstawny


ajona 2007-12-05 00:31:27

upartosc

Ja uwielbiam konwersacje - mowic duzo - czuc wewnetrzna presje mysli i obrazow. Ale On! Jego mowa jest tak niewyczerpana. Nie zatrzymuje mysli ani na chwile. Wystrzal armatni nie zbilby Go z tropu, gdy zadaje pytanie, na ktore musi znac odpowiedz. Zeby z Nim rozmawiac - usilowac rozmawiac, trzeba ciagle uciekac od obstrzalu. Czeka wtedy uprzejmie az skoncze zdanie (opowiesc, argumentacje, negacje, etc.) by potem powrocic do swojego pytania, do konkretnego znaku zapytania, na ktorym urwal, jakbym nic nie powiedziala. Mistrzostwo.