31 października 2011

Porankiem mam wrazenie, ze skonczyly mi sie wszystkie lzy i nigdy nie bede w stanie juz zadnej uronic. Moze to i dobrze. A moze to tylko przez ta bezsilnosc. By cos czuc - ponad smutek - wlaczam poznym popoludniem 5 minutowy film i ogladam w ciszy i zachwycie kilkakrotnie. Znam kazdy fragment na pamiec, wiem co za chwile sie wydarzy, a mimo to fala czulosci dopada mnie nieprzerwalnie raz za razem.

Wiec jednak umiem jeszcze plakac. Lza splywa po policzku powoli zatrzymujac sie w uniesionym do gory kaciku ust. Chce zatrzymac w sobie ta chwile. Wystarczylby tylko jeszcze dotyk pelen czulosci - ale moze znow chce za duzo (lecz przeciez nie tylko dla siebie).