Od wielu lat wiedza przedstawiana jest jak cos, czego wciaz
przybywa, czyli jako plyn w naczyniu, ktore sie powoli wypelnia. Nic
wiec dziwnego, ze ludze nabywaja kompleksow na punkcie braku wiedzy. Bo
ktoz z nas nie ma uczucia, ze wie najwyzej tyle, co pare kropel z tego
plynu? Niektorzy nie poddaja sie latwo. Niektorzy maja swiadomosc swojej
niklej wiedzy i szukaja sposobu, by ten brak przezwyciezyc.
Wiedza, badz niewiedza o sobie samym. Poszukiwanie siebie. A
wystarczyloby przejzec sie w oczach kogos, kto patrzy na nas i widzi
znacznie wiecej niz inni.
Wczoraj nocny spacer. Ksiezyc wydawal mi sie tak pelny, tak ogromny, ze w
pierwszej chwili mozna bylo zwatpic czy to naprawde on.. A co innego
mogloby to byc, jesli laska? Wygladal jak okragly przedmiot zabarwiony,
ale bez swiatla. Minuty uplywaly. Stawal sie coraz bardziej swietlisty,
ale i jakby bardziej tracil barwy - jakby zawdzieczal blask swemu
blednieciu. Zupelnie jak ja.
Rano obudzilam sie przeziebiona.
Spacerujac z nim nigdy nie mialam zimnych rak. Przeciez.