8 czerwca 2012

Ostatnio dzieje sie tak, ze spotykam ludzi, ktorych nie chce zobaczyc i mowie im rzeczy, ktorych wcale nie chcialam powiedziec. Bynajmniej nie jestem przemila. Wytykam bledy, ktore zaleza od nich samych i na ktore maja wplyw. Przyzwyczajeni do szczytu elokwencji i dyplomacji za ktory mnie maja nie spodziewaja sie krytyki.

Hipokryzja. Doskonale znam tez swoje, ale sobie nie daje nic powiedziec. Potrafie godzinami tylko jedno - moje spojrzenie zawsze biegnie po skroni, czole, az po lagodna linie szczeki. Wzrok moj trafia na usta i wtedy rozjasnia mi sie twarz - rzadko wtedy mysle o czyms innym.


Godze sie na sesje zdjeciowa. Klamliwie upraszczam.