Ustalilam sobie date, cos w rodzaju deadline.
Zastanawiam sie jak bardzo musze sie postarac, by sie nie rozczarowac. I
odpowiedz jest jedna. Bardzo. Niemniej podejmuje walke, ktora staje sie
moim wyzwaniem. Chociaz przed laty zrodlo motywacji bylo inne - teraz
gleboko wierze, ze to ktore mam wystarczy.
Kilka dni 'na granicy' dobrze mi robi. Teraz z dystansu patrze na wiele spraw, niemniej czasem wciaz wydaje mi sie, ze to swoista ambiwalencja.
Ciesza mnie radosci innych.