2 lutego 2013

Centrum Londynu. Ogluszajaca muzyka. Wokol parkietu stoja grupki mlodych mezczyzn, a raczej chlopcow o dziecinnych twarzach (mam wrazenie, ze wszyscy sa kopiami Justina Biebera), ktorzy wodza oczami na parkiet. Nie rozmawiaja ze soba, lekko uginaja kolana potrzasajac jednoczesnie glowa i szukaja dziewczyny, z ktora mogliby dzisiaj wrocic do domu.
Dziewczyny w obcislych, krociutkich sukienkach obszytych przesadnie cekinami pokazuja opalone samoopalaczem nogi, czesto tez koronkowe figi. Podryguja na szklanym, kolorowym parkiecie, ktory rozblyskuje co kilka sekund.
Czuje sie staro.
Wolalabym byc teraz z Osobistym na kanapie, mysle sobie i to sprawia, ze czuje sie starzej, niz staro.
Wystukuje noga rytm do jakiegos najnowszego przeboju i dobrze wiem, ze powinnam sie dobrze bawic, albo przynajmniej tak wlasnie wygladac. Powinnam wlozyc w to choc odrobine wysilku.

Myslac tak postanawiam .... sie przewietrzyc. Niemniej myle tunele i trafiam na malutka sale, ktorej wczesniej nie zauwazylam. Kabaret. Patrze dookola, w pierwszych rzedach tylko kobiety. Zaczyna grac muzyka i na scene wchodzi policjant. Slychac wrzaski i piski. Gdybym patrzyla w oczy tym kobietom .... ale patrze na scene. Ja znam tego pana - mysle. I czuje, ze zaczyna brakowac mi powietrza.