Centrum Londynu. Ogluszajaca muzyka. Wokol parkietu stoja grupki
mlodych mezczyzn, a raczej chlopcow o dziecinnych twarzach (mam
wrazenie, ze wszyscy sa kopiami Justina Biebera), ktorzy wodza oczami na
parkiet. Nie rozmawiaja ze soba, lekko uginaja kolana potrzasajac
jednoczesnie glowa i szukaja dziewczyny, z ktora mogliby dzisiaj wrocic
do domu.
Dziewczyny w obcislych, krociutkich sukienkach obszytych
przesadnie cekinami pokazuja opalone samoopalaczem nogi, czesto tez
koronkowe figi. Podryguja na szklanym, kolorowym parkiecie, ktory
rozblyskuje co kilka sekund.
Czuje sie staro.
Wolalabym byc teraz z Osobistym na kanapie, mysle sobie i to sprawia, ze czuje sie starzej, niz staro.
Wystukuje
noga rytm do jakiegos najnowszego przeboju i dobrze wiem, ze powinnam
sie dobrze bawic, albo przynajmniej tak wlasnie wygladac. Powinnam
wlozyc w to choc odrobine wysilku.
Myslac tak
postanawiam .... sie przewietrzyc. Niemniej myle tunele i trafiam na
malutka sale, ktorej wczesniej nie zauwazylam. Kabaret. Patrze dookola, w
pierwszych rzedach tylko kobiety. Zaczyna grac muzyka i na scene
wchodzi policjant. Slychac wrzaski i piski. Gdybym patrzyla w oczy tym
kobietom .... ale patrze na scene. Ja znam tego pana - mysle. I czuje,
ze zaczyna brakowac mi powietrza.