18 lutego 2005

W samotnej otchłani każda zgłoska rozżarzona w tęsknocie. nie mogę wezwać na pomoc wzroku ani gestów. zostaliśmy sami na pustyni dźwięków i wspomnień.

Widzieć więcej i słyszeć więcej, odczuwać wszystko - nawet bardziej dotkliwie niż by sie chcialo. Znać ból wyciskający na duszy trwały ślad. Wiedzieć co to znaczy strach, bo utonął on na zawsze drzazgą w sercu.
A przecież to co było nigdy nie wróci. Wszystko wydaje się być takie inne nawet ja sama.

Chowam zapachy do kieszeni, aby nie uleciały. Kolory do skrzynki, bym mogła sama cieszyć nimi oko. Wspomnienia zapisuję w nowym zeszycie opatrzonym podpisem "Taka byłam" i po raz pierwszy w moim życiu wszystko nabrało innego wymiaru.
Nawet zamykając oczy czuję jak uderza mnie fala optymizmu, chce się żyć od nowa - lepiej. Nie chcę aby moje życie było przemykającymi obrazami, które nie maja nic wspólnego z rzeczywistością. Nie chcę patrzeć na nie, jak w telewizor, na który sie nie ma czasu patrzeć obojętnie tak, jakby nic nie dotyczyło mnie bezpośrednio i czuć, że umysł umiera ze strachu. Jak przestaje pracować nadzieją, odczuwać cokolwiek. Jak nie czuje smaku, nie odróżnia kolorów i nie pamięta wspomnień.
Rozłożyłam szeroka ramiona, łapiąc to moje życie przestałam czuć się chochlikiem - poczułam się znów motylem. Bo czasem trzeba umrzeć by żyć, spalić się by zapłonąć na nowo, w końcu upaść by wstać.