2 marca 2005

Przerażenie pełza po mnie jak włochata liszka - czy to właśnie jest ta chwila, o której zawsze wiedziałam, że nie da się przed nią uciec?? Chwila przełamująca moje życie na pół, po której nic nie jest jak przedtem i wszystko będzie się odbijać w prześmiewczym krzywym zwierciadle?? Chwila w której całe dotychczasowe moje życie - jego koloryt i zapach - wydawać się będzie nabrzmiałe szczęściem?? Czuje, że życie wypływa ze mnie cienką strużką, kropla po kropli i zbiera się w kałużę poza moim pokojem. Próbuję znów poczuć się ulotnie i lekko uchwycić otwartego okna, jakbym była wiosennym ptakiem, który wpadł przypadkiem do tego pokoju.

Ale czy się uda?? słowa "białego fartucha" zmiażdżą moje marzenia.

Rozglądam się po pokoju - komoda mojego dzieciństwa, na której błękitne świeczniki. Błękitny koc okrywający krainę moich snów, mały drewniany okrągły stolik przyjmujący gościnne kawy. na biurku samotna popielniczka odbijająca się w monitorze, klawiatura coraz rzadziej używana. Na ścianie fotografie osnute szybą wspomnień i dziecinny kolorowy kalendarz odliczający dni.

Próbuję szukać ratunku w stabilności przedmiotów martwych. Nic nie ubyło, więc się nic nie zmieniło, więc w moim życiu też nie zajdzie żadna zmiana.