18 maja 2005

Popołudniowe słońce rozjaśniło niebo po burzy - rozdrażniło mnie. Świeciło za ostro - założyłam okulary, ukryłam senne oczy za ciemnymi szkłami. Bezkarnie patrzyłam spod nich na ludzi, szukałam uśmiechów, a gdy już znalazłam taki uśmiech chowałam go do kieszeni. Ktoś kiedyś mi powiedział, że moim uśmiechem mogę załatwić wszystko. Gdy ja się uśmiecham - wszyscy zaczynają się uśmiechać do siebie.
A gdzie teraz ten mój uśmiech - pytam. Czy ktoś może znalazł? Bo jak przyglądam się sobie w lustrze to widzę ładną twarz z sennymi oczami, zmierzwione włosy przez tysiące kosmatych myśli, ciszą zakolczykowane uszy, tęsknotą otuloną szyję i ta moja senność - popołudniowa wkurzająca.

Mogłabym spać i spać i ten mój bezwład ciała, kroki gdzieś odległe. Jestem tu, ale nie tam. Myśli uciekające w zakazane miejsca, poszukujące uśmiechu.