Weekend uznalam za otwarty. Odkorkowalam butelke. Wylaczylam telefon.
Polakierowalam paznokcie. Nalozylam maseczke. I wlaczylam soundtrack z "Samotnosci w sieci".
Udaje, ze nie widze raportow pietrzacych sie na stoliku i planu do
napisania. Zrelaksowane mysli zakloca jedynie zegar. I po raz pierwszy
od dluzszego czasu chcialabym by sekundy zamienialy sie w minuty, minuty
w godziny, godziny w dni. A potem. Potem moglby czas sie na chwile (na
dwie) zatrzymac.
Nie jestem sentymentalna. Pozbywam sie z szuflad wspomnien, kartek,
listow, zdjec i mysli. Nie zeby mi zawadzaly, czy byly niewygodne. Ale
po to, by na starosc nie siedziec w fotelu i wspominac. Bo po co mi to.
Chcialabym tak zrobic tez z. Kocham Cie. Zapomnij. Ale na razie sie nie udaje. Wciaz pamietam o kanapce z tunczykiem i kawie z mlekiem na London Bridge. Zatloczonym autobusie ku Wandsworth i pocalunkach w deszczu na Clapham Junction. Pamietam wszystko. Szkoda.
ps. Z ciekawych dzisiejszych zakupow - Durex Vibrations Ring.