Pozamykalam wszystkie szufladki. Wyrzucilam smieci. Przewietrzylam w
glowie, w sercu. Pracowity ranek sprawilam sobie. Dowod szczegolnej
przenikliwosci i daleko idaca analiza. Formula zmian gotowa. Wlaczam
sekretny motor egoizmu. Nie pozwole juz by wymknelo mi sie wszystko to,
co sprzeczne w mojej duszy. Uwazam sprawe za zamknieta. Tylko. Kazda
teoria jest dobra, jesli nie obraca sie w uspokojenie, ale w wiekszy
jeszcze wysilek. Poslugujac sie tym co postanowilam bede mogla w koncu
pojsc dalej.
Balzac wciaz szukal teorii namietnosci i wielkie szczescie dla niego, ze jej nie zaznal. Mialby przesrane. Jak ja. Ale koniec. Juz.
Wydaje mi sie, ze mam u ramion cudze rece i nogi ktorymi poruszam tez nie sa moje. W ciemna noc kiedy miasto spi..
upijam sie. Mam wytlumaczenie, pretekst, pozorny motyw. Ale gdyby tak
spojrzec na to we wlasciwym swietle - niejako od spodu - mozna dopatrzyc
sie mojego blagalnego krzyku. Ciiii. Nie mow nic. Obiecalam, ze koniec przeciez.