2 maja 2008
Na ogol bardzo zachwalaja moj umysl krytyczny. Ponoc jakoby w tym jestem najmocniejsza. Jednak zawsze po kasliwym osadzie zastanawiam sie czy aby mialam racje. Na nowo analizuje i czasem zmieniam zdanie. Jednak to juz nikogo nie obchodzi. Krytyka juz sie przyjela i wszystkie zdarzenia po kreca sie wokol niej. I tylko ja czuje sie paskudnie z mysla, ze ruszylam ta cala machine nieprzyjemnosci.
Lubie swoje nocne odbicie w kuchennej szybie. Przygladam sie sobie w koszulce nocnej z papierosem w rece i glaszcze po plaskim brzuchu. Wydaje sie taka spokojna. Mylnie.
Dwie naprawde niezwykle zdolnosci posiadam. Swobode oddawania sie (kiedy tego chce) nie zatracajac siebie oraz umiejetnosc bycia naiwna swiadomie (kiedy tego chca). Sprowadza sie to do jednego - rozdwojenia. Znajomosc tej sily jest tylko wtedy atutem, gdy jest zrownowazona slaboscia. To jak z moim dylematem byc moralna, czy szczera.
ps. plan na jutro - stac sie taka jaka chce byc.
Autor:
Agi Jonczyk