Nie wymienilismy nawet trzech zdan, a ja juz bylam poirytowana ta
rozmowa. Przescigalismy sie bowiem w kpinach. Absurd i swego rodzaju
dyplomatyczne paradoksy. Raniac siebie wzajemnie, tak naprawde
zadawalismy rany sobie samym. W koncu, gdy zamilklam skwitowal to moim
okropnym humorem i nieumiejetnoscia spojrzenia prawdzie w oczy. Rzadal
kompromisow. Coz. Zlo nie wchodzi w zadne uklady. Ja tym bardziej.
Pewna nieszczesna kobieta opowiada Rachael o swoim zalosnym zyciu z Ian'em. Jak to on pod moim wplywem(!!) ja nie szanuje i zdradza. 'Codziennie widuje sie z nia' - mowi do niej - 'chwali sie jej kogo nowego poznal i jak ..... a ona klepie go po ramieniu i szepcze - Dobra robota Ian!'. Jest tak bardzo pewna tych spotkan, ze nawet jesli jej kochanek sie nie odzywa, ona po jego minie stwierdza 'Widziales sie z A..'
ps. jeszcze kilka takich ploteczek, a moja slawa bedzie ustalona.