17 sierpnia 2008

Obejrzalam film. Z tej polki na ktora trzeba sie wspiac na palcach, by dostac plyte. Po 2 minutach juz wiedzialam co mi takiego dawal, ze nie potrafie o nim zapomniec. Ta mysl w koncu mnie zje.

Najlepiej wychodzi mi udawanie, ze jest dobrze. Lepiej. To tak, jakbym bala sie pokazac, ze z czyms sobie nie radze. Bo ja zawsze silna musze byc. Przyzwyczailam w koncu do tego wszystkich. I gdybym nagle zaczela narzekac na finanse, prace, samotnosc, czy brudne okna - i tak by mi nikt nie uwierzyl. Wiec, nawet nie zaczynam.

'Od chwili, gdy Cie poznalem, wiedzialem, ze kiedys odejdziesz'
dostaje w sms-ie i nie mam sil wdawac sie w wymiane slow. Nie wygram jej dzis. Za miekka jestem na podjazdy pod gorke.