10 sierpnia 2008

Przyjazd noca do Londynu. Lodowaty deszczyk. Ohydny. Ani promyczka na niebie i w moim sercu. Wypoczelam. Jakos posrod placzu niemowlecia dalo sie spac - ba! nawet czasami za dlugo spalam. Zar z nieba zatapialam w parku wodnym, badz na kolorowym, hawajskim hamaku, pod wielka grusza. Nie rozgladalam sie wokol. Nie szukalam ludzi, z ktorymi moglabym porozmawiac. Nie mialam najmniejszej ochoty na powazne rozmowy, ani na usmiechy. Muzyka wokol - byla tez we mnie. Jednolita. Pozostawala w glebokiej zgodzie z przyjazna, wiejska atmosfera.

Naprawde wypoczelam.

 To tak jak z powiedzeniem 'zima zaskoczyla kierowcow'. Mnie zaskakuje moje cialo, tak miesiac w miesiac. I wylewa sie ze mnie caly moj zal, ze siegam w supermarkecie lewa reka po tampony, zamiast prawa po Pampersy. A potem bezmyslnie przelaczajac programy trafiam na jakiegos szkota, ktory stwierdza, ze na macierzynstwo decyduja sie kobiety w coraz pozniejszym wieku.

Spokojna, ze jeszcze mam 10 lat zasypiam.