14 września 2008

Nigdy nie bylam przesadna. Znalam wprawdzie z opowiadan znajomych duzo przesadow, ale nigdy w nie nie wierzylam. Wszystkie te odpukiwania w niemalowane drewno, popluwanie przez lewe ramie, czy wykreslanie z kalendarza pechowej trzynastki tylko mnie smieszyly. I jeszcze te niewinne czarne koty zmuszajace ludzi do nadrabiania kilometrow - paranoja.

Niepraktykujaca przesadowo. Tak mnie nazywano i przestrzegano:
gdy gwizdalam pod nosem, mowili 'gwizdz, gwizdz, zostaniesz wygwizdana' [a ja sie smialam]
gdy wybieralam sobie miejsce kolo drzwi, mowiono 'nie siadaj przy drzwiach, bo szybko wylecisz' [a ja sie smialam]
gdy upuscilam jakis projekt/raport/sprawozdanie, wolali 'przydepnij, bo bedzie lezalo' [a ja sie smialam].

Gdy przyjelam oswiadczyny zaplanowalam slub na 13-tego w piatek. Jednak z przyczyn ode mnie niezaleznych musialam przesunac date na 14-tego. Ubolewalam nad tym faktem, ale pochlonieta ta cala bieganina zapomnialam w koncu. Irytowalo mnie, ze wciaz napotykalam na informacje 'Zaraz wracam' i mialam w glowie tak zakorzeniony ten napis, ze tuz po slubie sama umiescilam opis 'Wyszlam za maz zaraz wracam'. I w istocie, po roku wrocilam..

Od tamtej pory coraz czesciej napotykam na znaki i symbole. Zaczynam w nie wierzyc. Pomalu. Ale, ze jestem przekorna wciaz probuje [ta notke napisalam juz raz i skasowala mi sie, kolezanka powiedziala: 'moze to znak, ze nie powinnas jej pisac' - jednak postanowilam napisac jeszcze raz]. A czarne koty wciaz lubie.


Najgorsza jest ta swiadomosc, ze od roku chowam glowe w piasek. Udaje, ze tak musi byc, tak jest mi dobrze. Prawda, gdy tylko wysuwa nos zostaje zepchnieta przeze mnie do piwnicy. Nie ma idealnego rozwiazania. Nie ma zadnego prostego rozwiazania, a przyzwyczajona chodzic na skroty - nie potrafie zmusic sie do dalekoidacych planow. To, ze nic nie zrobie niczego nie rozwiaze. Pozostane w miejscu w ktorym nie chce byc, robiac to, co nie chce robic i zyc tak jak nie chce zyc. Ale i to nie wszystko. A tym bardziej nie cala prawda.