1 września 2008

Strach zniknal. Obudzilam sie po weekendzie i nagle stwierdzilam, ze nie ma juz tego niepokoju w zoladku. W koncu doszlo do mnie, ze nie mam na to wplywu - musze wiec poczekac na rozwoj wypadkow. Nic nie zmieniac. Nie przyspieszac. Moze tylko troszke sobie pomoge. Nie za duzo. I z humorem poprawionym przez kosmetyczke i butelkami z woda mineralna, rozmieszczonymi po calym mieszkaniu, rozpoczelam nowy tydzien. Wrzesien.


Czasem zaluje, ze nie umiem widziec w ciemnosciach. Moze zobaczylabym w koncu wszystko jasno i wyraznie. To, co tak bardzo sie ukrywa za dnia, wychodzi przeciez noca. Pragnienia wstydza sie slonca. A ja coraz bardziej wstydze sie swoich pragnien.