Juz tak mam. Przy kazdym nowym zarzadzeniu wydawanym samej sobie, po
jakims czasie nie mysle, ze powinnam je wciaz wykonywac i jak to robic
(znajac moj slomiany zapal) - lecz zaczynam kombinowac jak to obejsc.
Wszystko zrzucam na niedostatki organizacji, a powinnam mowic o
niedostatkach na sumieniu. Trzeba czasem umiec stanac albo za 'ZA', albo
za 'PRZECIW'. Nie mozna byc po dwoch stronach barykady. Nie mozna i nie
powinno sie byc. Mimo wszystko.
Wybralam wiec. Stanelam. Wokol zapanowala cisza.