2 stycznia 2009

Noworoczna meczarnia (prosze, nie mow mi, ze jaki Nowy Rom taki caly rok). Kiedy juz snu mialam dosc, a sil wciaz niewiele, postanowilam bezsenna noc spedzic w malym kinie. Wbrew. Spoznilam sie na film historyczny o Irlandii, wiec nie wiedzialam ani poczatku, ani konca, bo nie zostalam tam dlugo. Jeszcze nie wyleczona z kataru wymknelam sie przed koncem zmeczona dzielem niemieckiej propagandy. Na film wulgarny nie mialam ochoty. Takie filmy najlepiej ukazuja roznice miedzy naszymi kulturami. Zwracaja sie do publicznosci ktora z alfabetu zna tylko duze litery i nie rozumie uczuc, jesli nie wyrazi sie ich w sposob najprostszy - sy-la-bi-zu-jac. Wszystko topornie akcentowane. Akcja. Dialogi. I sama gra aktorow. Nie do zniesienia. Anglicy, rzecz prosta, zostali przyrzadzeni w odpowiednio pikantnym sosie.

Po powrocie do domu, gdybym mogla upilabym sie winem kleski. Nigdy nie okazywalam bowiem wiecej dumy niz teraz, choc najmniej mam do niej powodow.

ps. w ostatnim czasie poznalam kilku mezczyzn i zdaje mi sie, ze porzuce te znajomosci bez zalu. Egocentryzm w takiej ilosci, ze kreci mi sie w glowie od nadmiaru ja i moje. Wydaje im sie, ze sa macho, a to mnie zniecheca. Skutecznie.


Gesta mgla za oknem.
I ja zamglone oczy mam.
Blyszcza mi. Znow.