25 kwietnia 2009

Wydaje mi sie, ze po weekendach powietrze wokol mnie lagodnieje, jak i ja sama. Juz nic nie trzyma mnie za gardlo - jedynie wzbraniam sie mowic o tym, by nagle wszystko co napawalo mnie wielka trwoga nie wrocilo do mnie, jak rzucony bumerang. Nie znaczy, ze o tym nie mysle. Czasem. Przyzwyczajona do porazek w tej kwestii zaklinam sie i czas.

ps. mam dziwne wrazenie, ze moj zmysl powonienia robi mi psikusy.