Dokladnie splukalam szampon. Wyszlam spod prysznica i owinelam sie
miekkim, pomaranczowym recznikiem. Zaczelam potrzasac glowa jednoczesnie
wycierajac kark i ramiona. W dlonie wzielam kieliszek wina, ktory
postawilam przy umywalce i upilam potezny lyk. Pare razy obrocilam
kieliszek w dloniach, po czym odwrocilam sie do lustra i usmiechnelam do
swojego odbicia. Gdy bedzie mi scinal fryzjer wlosy nie zaplacze nad
pasmami, ktore beda spadac cicho na podloge. Zmiany jakie zachodza we
mnie i na mnie przyswajam. Gorzej ze slowami, ktore wyplywaja czasem ze
mnie wyprzedzajac mysli. I podlegaja zmianom, gdy juz nic nie potrafia
zmienic.