16 września 2009

Najpierw sen. Snilo mi sie, ze ide, a raczej unosze sie obok kogos, w kim wkrotce rozpoznalam jego. Otaczal nas nieznany pejzaz - rodzaj lesnej doliny. W miare jak dolina stawala sie wezsza, byla coraz piekniejsza. Moj zachwyt osiagnal szczyt i wtedy on zawolal: 'Stoj! Ani kroku dalej. W tej chwili dolina jest tak waska, jak twoja talia' dotykajac mojej reki. Na nic nie wskazywal. Ot patrzyl na mnie, a ja spuszczajac oczy zastanawialam sie, czy powinnam sie juz obudzic.

Caly ranek myslalam o czym wlasciwie byl ten sen. O nim. O dolinie. Czy o mojej talii. Ta ostatnia mnie najbardziej przekonywala. Mam talie. I mam pms. Totez mam i prawo do chwili obzarstwa.
Wchodzac do lokalnego sklepu od razu swoje kroki skierowalam na tyl sklepu. Do polek ze slodyczami. Spedzilam tam wiecej czasu niz przy wybieraniu warzyw poprzedniego dnia na wielkim, tureckim targu. Wlozylam do koszyka maslane ciastka i czekoladowe muffinki, zawierajace najwieksza ilosc czekolady na centymetr kwadratowy. Dopiero przy kasie zlapalo mnie znane juz poczucie winy. Do diabla!

Maszerujac do domu czulam sie jak dezerter. Gdy tylko weszlam opadlam ciezko na krzeslo. Wydawalo mi sie, ze slodycze zerkaja na mnie z diabelska zlosliwoscia. Smieja sie ze mnie. Perfidnie. Wiec upchnelam wszystko w szafce. A pozniej spojrzalam w lustro i pomyslalam: zwracam uwage na wyglad zewnetrzny bardziej niz sadzilam. Szybko wyrzucilam wszystko do kosza i zawiazujac czarny worek postanowilam pozbyc sie go juz teraz/natychmiast. Zbieglam szybko po schodach i unoszac ciezka, niebieska pokrywe kosza usmiechalam sie promiennie. I wtedy zobaczylam mezczyzne w ciemnoszarym garniturze. Blyskal dwoma rzedami rowniutkich, pokazowych bialych zebow w moja strone. Zarumienilam sie. Musialam bowiem glupio wygladac z tym przyklejonym usmiechem. Szybko odwrocilam sie na piecie i chcialam czmychnac na gore, gdy dobiegl mnie jego glos:

- You don't need to hurry dear.

odwrocilam sie wolno i mierzac go z gory do dolu odparlam:

- I want be wasting my time, dear!

I zapominajac  o dobrych manierach zatrzasnelam drzwi wejsciowe. Jasna cholera! nie jest mi potrzebny jakis krawaciarz, a leukotomia, gdyz sama nie uporam sie z wlasna, wredna zlosliwoscia.


ps. odkrywam w sobie nowe poklady nadziei - i nowy krem do peelingu.