Spedzilam kilka uroczyn godzin porannych w parku niedaleko przedszkola,
gdzie niespodziewanie spotkalam dawna pracownice. Podczas przechadzki
lasem sosnowym opowiadala mi o swoim bolu. Mowila, jak to czasami,
calymi godzinami nie moze ruszyc glowa. I lezy przez caly dzien lub
przez kilka kolejnych dni. Chwilami przeciagala po nosie skrajem dloni,
ktora zdawala sie byc taka martwa w ow chwili. Jej dlonie o palcach
dziwnie sztywnych i rozczapierzonych wydawaly sie zyc wlasnym zyciem.
Nic nie robilo wiekszego wrazenia, niz ten ruch maniacki i niezreczny;
ktory zdawal sie byc ruchem zwierzecia, czy wariata. Pozegnalam ja
serdecznie z troska i jeszcze bardziej przestraszylam sie jutrzejszego
badania.