Od samego poranka bolal mnie brzuch z nerwow. Chcialam to juz miec za
soba. 4 miesiace to wystarczajaco dlugo, by czekanie zmienilo sie w
meczarnie. W szpitalu zjawilam sie przed czasem. Kilka kobiet na
twarzach, ktorych malowalo sie przerazenie - a posrod nich ja. Patrzylam
za okno oczekujac swojego imienia. Mloda jablonka. Pelna pakow kwiatow.
Nie boje sie - pomyslalam.
*
Emocje rosną w lasach.
Ludzie lubią je zbierać, choć udają, że zbierają grzyby.
Albo jagody. Bo ludzie udają, że emocji nie ma,
że są jakąś fikcją, a w najlepszym przypadku - czymś nieważnym, na pewno mniej ważnym niż racje.
Mówią na przykład, "kierujesz się emocjami, postępuj racjonalnie". Tak,
jak by czymkolwiek innym niż emocjami mogli się kierować.
Ludzie w ogóle udają, że nie ma nic, co nie ma trzech wymiarów. A
emocje mają pięć - potrafią unosić się ponad przestrzenią i ponad
czasem. I inaczej nie potrafią. Nie umieją, tak jak racje, zamknąć się w
trzech wymiarach
(racjom przychodzi to łatwo, bo są gatunkiem płaszczaka,
zwierzęcia dwuwymiarowego. W żaden sposób nie wystają więc ponad trzy wymiary).
Tak więc, ludzie idąc zbierać emocje mówią "idę na grzyby". Ponieważ ludzie bez emocji nie mogą żyć,
a grzyby, jagody i inne preteksty w lasach rosną krótko,
a na taki zbiór często nie ma czasu i,
jak się wydaje ludziom - są ważniejsze rzeczy do zrobienia
(np. korzystanie z trutki emocjonalnej, nazywanej telewizorem), ludzie lubią zabierać las do siebie.
Koło swoich domów sadzą emocje akacji,
mówiąc "posadziłem akację". Albo emocje jabłoni,
mówiąc "będzie można ugotować kompot";
albo śliwy "jak się zasuszy, starczy na cały rok i jeszcze wujkowi
poślemy". Tak mówią, żeby nie przyznać się, że chodzi o emocje. Tacy,
którzy nie mają gdzie posadzić emocji akacji, kupują sobie psa."Muszę
wyprowadzić psa" mówią udając się na zbiór emocji. Dzięki psu mogą
zbierać emocje w lasach, na łąkach, w parkach. A nawet ich resztki - na
skwerkach i przy pojedynczych drzewkach.
Człowiek nie umie chodzić wokół drzewa bez psa. Czuje się wtedy głupio i strasznie nieracjonalnie.
A z psem już potrafi.
Ludzie są wzrokowcami.
Najważniejsze więc dla ich i najsłuszniejsze jest to, co widać.
Jednocześnie lubią rozmawiać o emocjach, udając oczywiście, że mówią o
czymś innym. Jak nie daje się ich nazwać racją (zracjonalizować),
nazywają je pięknem. Na przykład o przydomowym gejzerze emocji mówią
"jaki piękny kwiat!". A mężczyzna obdarowany emocjami sensu, mówi "jaka
piękna kobieta". Gdy coś jest ewidentnie szpetne (jak na przykład
mężczyzna) próbują nazywać to wspaniałym. I tak kobieta, obdarowana
emocjami bezpieczeństwa i ich krewnymi (chwilowo nie umiem ich nazwać)
mówi "jaki wspaniały mężczyzna".
Zebrane przez ludzi emocje przyczepiają się do ich ramion jak
skrzydła. Zdarza się, że dwoje ludzi mija się obojętnie na ulicy, ale
ich emocje rzucają się do siebie, splatają i ludzie, mimo że nie
zwrócili na siebie uwagi, wpadają na siebie i już tak zostają.
Ale splecieni tak swoimi coraz obszerniejszymi, barwniejszymi emocjami,
sami od nich pięknieją. Widząc i czując siebie nawzajem, dziwią się, że
kiedyś mogli nie zwrócić na siebie uwagi. Ich emocje przenikają się tak,
że już nie wiadomo, która czyja i oni też tacy się stają.
Całością i jednocześnie bardziej sobą.
Byloby moze latwiej, by te ostatnie godziny w ktorych sie widzielismy
byly koszmarna awantura. Gdybysmy na przyklad skakali sobie do oczu,
albo grali sobie na nerwach, albo poobrazali sie smiertelnie i nie mogli
patrzec w tej zlosci na siebie.
Ale nie. Nic z tego.
Tylko powietrze przesiakniete bylo wzajemnymi pretensjami.
Wrocilam do domu, a piec minut pozniej siedzialam otulona kocem z
kieliszkiem wina w jednej i swiezo zapalonym papierosem w drugiej rece. I
nie wiedzialam co z tym wszystkim zrobic. I do dzis nie wiem.
Bo niby wszystko jest lepsze od samotnosci, a przynajmniej zawsze tak
uwazalam. Ale zaczynam sie nad tym powaznie zastanawiac. A dni
zamieniaja sie w niespokojne oczekiwanie. I trzeba byc slepym by nie
widziec, ze tkwie w jakims marnym punkcie. Bojac sie zrobic krok.
Ile razy jeszcze? Czuje jak szybko biegna pory roku. Moje pragnienia
rosna i czuje sie jakbym byla z kazdym dniem mlodsza (im mniej pozostaje
mi czasu), bo glupsza.