12 kwietnia 2010

Przyszedl do mojej pracy mezczyzna, ktory ma czas i pieniadze i marnuje obie te rzeczy bez najmniejszych wyrzutow sumienia. Pomyslalam sobie, ze marnuje rowniez moj czas (pomimo jego calej uprzejmosci). A tego nie lubie.

To chyba nie pierwszy mezczyzna, ktory nie zdolny jest do powagi i wszystkie jego mysli, ciete slowka i odczucia kipia beztroska i draznia niemilosiernie. Znajduje ucieszne epitety i miny, nasladuje dzwieki zwierzat i mam wrazenie, ze nie jestem jedyna, ktora ta nie bawi - ale jedyna, ktora jest w stanie mu to okazac. Zmienia wiec temat i mowi smutno: 'Chce byc smutny, twoim smutkiem'. Co mnie w koncu rozbawia (naprawde szczerze) i gdy uswiadamiam sobie, ze czuje sie przy nim jeszcze smutniejsza wyciagam telefon. Chce uslyszec glos, ktory dziala jak cieply balsam.