4 czerwca 2010

To uczucie, kiedy juz blisko - blisko do celu i juz chcesz skoczyc z radosci i krzyczec ze szczescia i lzy wzruszenia ci sie cisna do oczu - ale jeszcze wstrzymujesz powietrze i wypelnia ci ono cala klatke piersiowa, ze myslisz 'za chwile sie udusze'. Jeszcze nie. Strofujesz sie. Sciagasz usmiech z twarzy, jak maske. Odkladasz na pozniej. Bo blisko - blisko. To jeszcze nie teraz.


To nieprawda, ze zobojetnialam. Czy tez zostawilam wszystko przypadkowi. Nic nie dzieje sie bez przyczyny. Od uderzania glowa w sciane narobilam sobie tylko siniakow. I choc na poczatku wyrzucalam sobie, ze obecna sytuacja to wynik tylko i wylacznie mojego postepowania - szybko dane mi bylo zmienic zdanie. Uderz w stol, a nozyce sie odezwa. Bez pojecia tak uderzac i uderzac, gdy wystarczy skreslic ze swojego slownika egocentryzm.

A na dobranoc, mimo duchoty w Londynie:

Twoje wargi osuwaja sie ze mnie
fioletowo i chmurnie
gdy milczysz.