Kiedys chcialam wywolac u siebie paniczny strach. Chcialam wiedziec jak
to jest, bo nigdy nie bylam lekliwym dzieckiem. Nie budzilam sie zlana
potem, nie miewalam koszmarow. To tak jakby moj gruczol strachu nigdy
nie dzialal.
Ktoregos wieczoru, gdy bylam sama w domu, postanowilam bac sie.
Siedzialam na podlodze, a naprzeciw, za otwartymi drzwiami do piwnicy,
widzialam tylko 'czarna przepasc'. Usilowalam sobie wiec wyobrazic glowe
jakiegos bandyty-mordercy-zlodzieja-potwora. Udalo mi sie nieco
przyspieszyc bicie swojego serca. Udalo mi sie na chwile przestac
oddychac ze strachu. Ale. To byla tylko zabawa.
Teraz zdarzaja mi sie okropne sny; scigaja mnie jakies kobiety, podrzynaja mi gardlo, smieja sie histerycznie i rabia na
kawalki. I wbrew pozorom nie ma w tym koszmaru. Koszmar staje sie wtedy,
kiedy uswiadamiam sobie dlaczego to mi sie sni.
Pojawia sie strach. Paniczny. Niewyobrazalny.