28 maja 2012

W Dzien Matki po raz pierwszy chyba rozmawiam z nia tak szczerze. Zupelnie na trzezwo i bez ogrodek. Widze jak slowa sprawiaja jej bol mimo to nie przestaje mowic, a gdy koncze czuje ten skrajny egoizm - niemniej za dlugo sie szamotalam, az nadszedl dzien w ktorym pierwszy raz nie wygraly wyrzuty sumienia.

Patrzy na mnie w milczeniu, a gdy w koncu sie odzywa glos ma dziwnie niski i po raz pierwszy z jej ust slysze 'przepraszam'.

- Po jego odejsciu tak naprawde nie potrafie usadowic sie w swoim zyciu, mamo. Siedze bokiem, jak na poreczy fotela, gotowa w kazdej chwili wstac i odejsc. Zalozylam krotkochwilnie, ze tym razem sie uda. Z rozmachem, gornolotnie. Wiem. Wiem mamo, nic nie mow...


**

Przeciag niewypowiedzianych slow. Jakze zimno mi w tej ciszy.