30 maja 2012
Zupelnie nowa codziennosc do ktorej powoli przywykam.
Beze mnie jest szczesliwszy (swiadomosc tego boli) - jest szczesliwy - a zawsze chcialam przeciez, by byl..
*
Obraz, calkiem duzy. W zlotych ramach. Portret kobiety.
Postac w czerwonej sukni na tle ciemnej draperii. Odcina sie od tla jak rzezba, posag. Swietlista istota, zwiewna i materialnie prawdziwa. Smialy dekolt, biale, powabne ramiona, a przy piersi upiety kwiat lilii - pachnie, prawie go czuje. Biale platki niewinne, jak sekrety ukryte w jej oczach. Nierzeczywistosc tego obrazu podchodzi mi do gardla. Atlasowe rekawiczki, wachlarz - pierzasty niczym drapiezny ptak. Dokad sie wybierasz? Na bal? Do teatru? Do alkowy? Do piekla? Z kim?
Kobieta ma wlosy brunatne, pojedyncze, rdzawe pasma plona kusicielsko. Flirtuja. Parza ogniem. Moca. Czym? Upiete do gory odslaniaja szyje, na ktorej naszyjnik - lsniace brylantowe drobiny. Jak sen. Marzenie. Lekkosc i delikatnosc. Mgla, w ktorej zawieruszyly sie lzy. Z jej oczu wyziera szmaragdowe morze spokoju. Po burzy? Przed burza? Jak tesknota? Lsnienie minionych dni.
Wyglad kobiety zalezy od liczby jednostek szczescia, ktore dzieli z mezczyzna. Patrzac na nia juz wiem, jak mocno jej serce bije. Moje zmeczone powieki to syndrom - nie - kochan(i)a.
Autor:
Agi Jonczyk