21 maja 2012

''nie mogę ciebie zastąpić kimś, bo chociaż nie szukam to wiem,
że księżyc przecież jeden na niebie świeci, więc mnie nie bujaj''


Siedzialam nieruchomo na krzesle o twardym oparciu. Bolalo mnie gardlo, a migajaca lampa przyprawiala o mdlosci. Wokol dzwonily telefony, gdzies za mna rozmawiali ludzie, od czasu do czasu rzucajac w moja strone szybkie spojrzenia. Ciekawe co widzieli - oprocz tego, ze plona mi policzki i poszlo mi oczko w ponczosze. W tych wysokich szpilkach bolaly mnie stopy - "musze je znow zaczac zakladac" - pomyslalam i wtedy stanal przede mna ten na ktorego czekalam. Wyprostowalam sie i pewnie zaczelam odpowiadac na lawine pytan. Mezczyzna bazgral cos w notatniku, a pozniej zaczal wolno mowic. A gdy skonczyl zgodzilam sie na wszystko slodkim tonem.

Wyciagnal mnostwo papierow, wiec zajelam sie podpisywaniem, a gdy skonczylam zerknelam do gory. Jedna z jarzeniowek prawie niedostrzegalnie brzeczala. Kiedy juz sie to spostrzeglo, odnosilo sie wrazenie, ze cos skrobie ci mozg. Drap, drap, drap - moze wydrapie to czego nie chce pamietac?

Gdy wychodzilam z tego duzego budynku na dworze bylo znow zimno i zaczynalo sie sciemniac. Poczulam ulge.